czwartek, 25 lutego 2016

Z dziećmi trzeba rozmawiać

To, że z dziećmi powinniśmy rozmawiać wydaje się absolutnie podstawową prawdą. Dzięki temu dzieci się rozwijają, poznają język itd. itp. Niby to wszystko prawda, tylko, że jest jedno ale. Co to znaczy rozmawiać z dziećmi i czy w ogóle potrafimy to robić? Na każdym kroku odnoszę wrażenie, że nie potrafimy. Z pełną świadomością piszę tutaj my, bo tak samo jak inni notorycznie łapię się na tym, że ględzę. Nikt mnie już nie słucha, nikt nie ma już cierpliwości, nudzę, albo wprowadzam coraz bardziej nerwową atmosferę, bo do dzieci trzeba mówić. Wróć. Nie mówić. Z dziećmi mamy rozmawiać, a nie upajać się brzmieniem własnego głosu.
Problem w tym, że większość z nas po prostu nie potrafi zamilknąć. Nawet, jeżeli już nauczyliśmy się stosować „komunikat ja”, to notorycznie go nadużywamy. Bombardujemy dzieci tym, że ja czuję, ja chcę, najbardziej biegli w Porozumieniu bez przemocy nawet „ja potrzebuję”. Problem w tym, że dzieci nie są dorosłymi. Dzieci nie potrafią tak po prostu zamienić się w słuch. Co więcej dzieci nie potrafią tak po prostu postanowić (na całe szczęście) zachowywać się tak, żeby potrzeby dorosłych mogły być zaspokojone. Dzieci mają po prostu niedojrzałą część mózgu odpowiedzialną za samokontrolę i panowanie nad impulsami. Ale my już nie. Przynajmniej tak powinno być.
Dlatego nie powinniśmy wymagać od dzieci tego, co nam przychodzi z tak wielkim trudem. Dzieci mogą nauczyć się słuchać tego, co inni mają mu do powiedzenia tylko w jeden sposób. I nie jest to ciągłe napominanie, czy domaganie się uwagi ze strony dorosłych. Uczą się tego w momencie, w którym zostają wysłuchane. Gdy to ich uczucia, których często same nie potrafią nazwać, zostają  wysłuchane, gdy ich potrzeby zostają zauważone i uwzględnione. Gdy ich złość, czy smutek po prostu mogą wybrzmieć bez pocieszania, czy rozśmieszania za wszelką cenę. To właśnie jest ten moment, gdy dzieci uczą się empatii, uczą się słuchania i brania innych pod uwagę podczas podejmowania decyzji.
Moim zdaniem zatem najważniejszą kompetencją rodzica wcale nie jest umiejętność rozmowy powszechnie rozumianej jako mówienie do dziecka w ten, czy inny sposób. O wiele ważniejsze jest to, by właśnie umieć zamilknąć, być z dzieckiem w ciszy – wtedy, gdy płacze i wtedy, gdy wpada w furię. Wtedy, gdy jest ogarniętym emocjami dwulatkiem i wtedy, gdy jest nastolatkiem tak roztrzęsionym, że nie wie jak opowiedzieć o swoich problemach. Tylko w ciszy jest przestrzeń do tego, by zacząć mówić, by dzielić się emocjami, by powiedzieć to, co naprawdę ważne. Warto więc mówić mniej, za to ograniczyć się do tego co ważne i w danym momencie potrzebne. Jeżeli się tego nauczymy, to dzieci też się nauczą i również my zostaniemy wysłuchani. Jednak to my – rodzice przecieramy szlaki, to my powinniśmy pozwolić się zaprosić do dziecięcego świata po to, by mogło ono z ciekawością wejść do naszego. Bo one chcą go poznać, ale nie chcą być do niego wciągane wbrew własnej woli, na siłę, w sytuacji, w której ich własny spychany jest na drugi plan.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz