środa, 3 lutego 2016

Dlaczego?

Zacznę od tego, że wracam, ale nie wiem, na jak długo i z jaką częstotliwością dam radę pisać. Zniknęłam, bo w moim osobistym życiu działo się wiele, zaszło wiele zmian i wiele rzeczy trzeba było poukładać na nowo. Przy tym wszystkim ciąża, nowa praca, albo dwie, a może nawet trzy, nie pomagają w znalezieniu czasu na pisanie dla przyjemności. Dlatego też jestem, ale nie wiem, kiedy znów będę.
Wbrew pozorom tytuł posta nie odnosi się wcale do tłumaczeń z jego początku. Samo to pytanie jest wystarczająco ciekawe, żeby się nim zająć. Większości rodziców kojarzy się ono pewnie z dążeniem dzieci do wiedzy, a ich samych do rozstrojenia nerwowego, gdy odpowiadają po raz piąty na to samo pytanie, albo gdy dziecko drąży zaprowadzając go w ślepy zaułek. Jednak znów wcale nie o tym tu będzie. Pytania dziecka są bardzo, bardzo potrzebne, a odpowiedzi rodzica są doskonałą okazją do przyznania się do niewiedzy. To nie jest problem.
Problem pojawia się, gdy to dorosły zaczyna zadręczać dziecko pytaniem dlaczego. Pytania tego używamy wszyscy – rodzice, opiekunowie, nauczyciele. I zawsze przynosi ono taki sam rezultat – żaden. Nie ma dziecka, które odpowiedziałoby szczerze, prawdziwie i z sensem na takie pytanie. Jasne, cześć dzieci odpowiada i można te wypowiedzi podzielić ogólnie na dwie kategorie. Pierwsza z nich to „powiem pierwszą rzecz, która mi przyjdzie do głowy”. Druga - „powiem to, co chyba pytający chciałby usłyszeć”. No tak jest jeszcze trzecia kategoria – ta do której zaliczają się odpowiedzi prawdziwe, a mianowicie „nie wiem”. Bo dziecko po prostu nie wie. Nie wie dwulatek, nie wie pięciolatek, dziesięciolatek, a zazwyczaj nie wie i piętnastolatek. Najzabawniejsze prawdopodobnie jest to, że badania pokazują, że tak naprawdę, nie wie też trzydziestolatek. Bardzo chcielibyśmy wiedzieć co dokładnie nami kieruje i często twierdzimy, że wiemy. Niemal każdemu wyborowi przypisujemy jakieś racjonalne wytłumaczenie, które jednak – tak, jak w przypadku kilkulatków – jest nieprawdziwe. Ludzie po prostu nie mają dostępu do znacznej części procesów przebiegających w swoim mózgu. Świadomość chodzi na skróty, których na co dzień nie zauważamy. Przykłady można by mnożyć – wśród tych najbardziej klasycznych jest wybór partnera (mówimy, że podobają nam się ludzie inteligentni i zabawni, ale często stosunek talii do bioder, a nawet kolor sukienki potrafią mieć dużo większe znaczenie), czy realny wpływ reklamy na decyzje zakupowe. Nikt się nie przyznaje do tego, że reklama na niego działa, ale jakoś koncernom opłaca się wydawać na nią miliony.
Wracając do dzieci - one nie tylko nie wiedzą dlaczego coś zrobiły, bo zwykle po prostu kierują się impulsem, ale dysponują o wiele mniejszymi możliwościami racjonalizowania swych poczynań. Za każdym razem słysząc pytanie „dlaczego ją uderzyłeś?”, „dlaczego zrobiłeś bałagan?”, albo fundamentalne „dlaczego mi przeszkadzasz?” odczuwają całkowitą konfuzję. Z jednej strony pragną współpracować z dorosłym i chcą odpowiedzieć, z drugiej nie chcą kłamać. Ich niewiedza powoduje często myśl „skoro mama pyta, to znaczy, że powinienem znać odpowiedź. Jestem głupi, bo jej nie znam.”. W efekcie dziecko po pierwsze czuje się fatalnie i niekiedy popada wręcz w histerię, z drugiej już zupełnie nie jest zainteresowano zaistniałą sytuacją. Koncentruje się na odpowiedzi, albo na własnym nieszczęściu, ale nie na tym, co zrobiło, jakie to miało konsekwencje i co w związku z tym czują ludzie wokoło. Odnosi więc skutek wręcz odwrotny.
Możemy zatem sobie jasno powiedzieć: pytanie „Dlaczego?”jest bez sensu. Zostawmy je dzieciom oraz momentom, w których robimy doświadczenia naukowe. Co zatem zamiast niego? Moja propozycją jest równie proste i krótkie „Co byś chciał”, albo dla bardziej zaawansowanych „Czego potrzebujesz?”. Pozwala ono dziecku skontaktować się z własnymi potrzebami a niekiedy dojść do prawdziwych przyczyn zachowania, a nie brzmi jak pretensja, czy wyrzut. Pokazuje, że jesteśmy po tej samej stronie i oboje chcemy znaleźć rozwiązanie sytuacji, że jesteśmy gotowi pomóc. Jest ono przy tym całkowicie zrozumiałe już dla dwulatka.
Sądzę, że warto pracować nad starymi nawykami, zwłaszcza tymi, które dotyczą komunikacji z dziećmi. Warto zastanawiać się co mówimy, a przede wszystkim po co to mówimy. No i oczywiście ostatnie z ważnych pytań: czy to, co mówię kiedykolwiek doprowadziło mnie do celu, czy jest to tylko powtarzana od lat klisza, która nic nie wnosi, ale jest bo wrosła w język. Ja osobiście za tą ostatnią uważam pytanie dzieci „Dlaczego”.

5 komentarzy:

  1. Bardzo dziękuję za ten tekst. Mnie był właśnie teraz potrzebny.
    Zawsze kiedy pytam Starszego syna (4 lata) Dlaczego? mam poczucie bezcelowości tego pytania, ale pytałam i tak, z odruchu. A w jego oczach zawsze widzę tę pustkę, i jak próbuje wymyślić to "dlaczego?" bo on na prawdę nie wie!
    Praca nad "co potrzebujesz?" od dziś!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciesze się, że przyda się Pani to, co napisałam ;-). Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  2. Dziękuję! Wychodzi na to ze sami nie wiemy dlaczego zadajemy im pytanie 'dlaczego?'... do zapamiętania i wprowadzenia w życie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Serdecznie gratuluję Pani Natalio :) Trzy pracy w ciąży? Szaleństwo ;) Dużo zdrówka życzę dla Pani i maleństwa.

    OdpowiedzUsuń