wtorek, 1 marca 2016

Jak rozmawiać z ciężarną?

Dzisiejszy post jest inny niż dotychczas, bo nie będzie dotyczył dzieci. Przynajmniej w znacznie mniejszym stopniu niż zwykle. Będzie dotyczył jednak doświadczeń moich i jestem  głęboko przekonana, że również wielu innych kobiet, które są lub kiedykolwiek były w ciąży, a także z ogromnym prawdopodobieństwem wielu ojców, ale z braku doświadczenia w byciu takowym skupię się jednak na kobietach.
Zacznę od banału. Ciąża nie jest okresem łatwym. Nie ma w niej też nic oczywistego. Z jednej strony jest niewątpliwym źródłem szczęścia, przynajmniej dla wielu (choć nie wszystkich!) kobiet. Ale oprócz tego szczęścia jest jeszcze cała gama innych uczuć. Niemal każda ciężarna doświadcza lęku – o zdrowie dziecka, o jego rozwój, o to, czy donosi ciążę, o to, jak poradzi sobie finansowo, kiedy powinna wrócić do pracy i z milionów innych powodów. Te uczucia towarzyszą zarówno ciążom, które są efektem starań trwających miesiąc, jak i tym, które są efektem kilkuletniej terapii. Są nieodłączną częścią ciąży pierwszej, jak i każdej następnej. To, że ktoś miał szczęście i urodził nawet kilkoro zdrowych dzieci nie oznacza, że jego wyobraźnia została wyłączona i, że nie zdaje sobie sprawy, że różne rzeczy się zdarzają.
Ten emocjonalny koktajl staje się jeszcze bardziej skomplikowany w sytuacji, gdy ciąża nie jest planowana, a dotyczy to ponoć (przyznaję nie bez bicia – nie wiem, skąd te dane. Gdzieś wyczytałam i wydają mi się sensowne) połowy ciąż. Miłość do dziecka niespodzianki może wcale nie pojawić się wraz z ujrzeniem dwóch kresek na teście. Co więcej wcale nie musi pojawić się też radość. Może tak być, jednak wcale nie musi – długo dominować może lęk, zaskoczenie, nawet niechęć do czekających zmian. I to jest normalne. Co więcej niepewność co do tego, czy wydarzyło się coś dobrego może dotyczyć nawet ciąż planowanych.
Kończąc już ten przydługi wstęp – nie każda ciężarna jest okazem szczęścia i radości. Nie każda buja w obłokach z powodu tego, ze pod jej sercem rozwija się maleństwo. Czasem na przekonanie się, że rzeczywiście wydarzyło się coś dobrego potrzebuje dziewięciu miesięcy, a czasem i dłuższego czasu. I to jest w porządku tak po prostu jest. Ludzie się między sobą różnią. Nawet kobiety. Nawet ciężarne.
Po co zatem to wszystko, ano po to, żeby osoby rozmawiające z ciężarnymi trochę pohamowały wylewy swoich emocji – czy to pozytywnych (Ach jakże to wspaniale i cudownie! Jakże się cieszę!) czy o negatywnych (O rany, to straszne i jak wy sobie teraz poradzicie!). Normalnym jest że ciąża nawet bliskiej osoby budzi emocje je, jednak można przez jakiś czas te emocje utrzymać na wodzy, bo naprawdę kobieta w ciąży ma dość własnych. Jeżeli sama okazuje radość, to jasne cieszcie się wraz z nią. Może jednak bardziej się martwi i jeszcze nie pogodziła się z nadchodzącymi zmianami? Wtedy wybuchy radości ludzi wokoło mogą ją jeszcze bardziej przygnębić i przyprawić o wyrzuty sumienia. Jeżeli jednak kobieta nawet w trudnej życiowo, materialnie, czy zdrowotnie sytuacji autentycznie cieszy się z perspektywy potomstwa zamartwianie się może ją dogłębnie zranić, zatruć jej radość, wzbudzić wątpliwości, a przecież ma wystarczająco dużo własnych kłopotów.
Co zatem zamiast? Można po prostu zapytać, czy się cieszy. Albo można o to nie pytać. Zwyczajowe jak się czujesz może rozwiązać język kobiecie, która chce o tym rozmawiać, albo pozwoli zbyć banałem osobie, która tego nie chce. Można zapytać, czy chce pogadać, czy czegoś potrzebuje, czy ma do kogo w razie czego zadzwonić. Wszystko zależy od stopnia zażyłości. Są setki sposobów na to, by wybadać czy należy zalewać kogoś swoją radością, czy nie. Zazwyczaj wystarczy spojrzeć na wyraz twarzy, albo posłuchać tonu głosu. Po prostu chwila skupienia na drugiej osobie wystarczy, by wyczuć jaka reakcja jest najodpowiedniejsza. Właściwie większość reakcji, które koncentrują się na tej osobie jest w porządku. Można jej nawet zapytać, czy chce usłyszeć, co ty o tym myślisz. Jeżeli chce, możesz jej opowiedzieć o swoich emocjach. Z dużym jednak prawdopodobieństwem to nie jest to, czego potrzebuje. Warto to uszanować bo to jej ciąża, jej dziecko, jej radość a także jej smutki i lęki. I jeżeli ktoś chce, może je z nią dzielić, ale nie powinien ich sobie przywłaszczać.
Zgadzacie się ze mną?

4 komentarze:

  1. Oj tak! Mądre i prawdziwe.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kobiety w ciąży nie powinny mieć żadnych trosk ale obecny stan świata nadprodukowuje lęki. Szkoda.
    Mare słowa Natalio - najważniejsze żeby być.

    OdpowiedzUsuń
  3. Będąc w ciąży permanentnie słyszałam: "Gratulacje! Wspaniale! A ja/moja mama/ siostra/ciotka/kuzynka kiedy była w ciąży, to...". Łatwo się domyślić, że w tamtych momentach niekoniecznie mnie to interesowało. Ale jeśli chodzi o rzeczy, których się nie mówi, to i tak bardziej denerwowało mnie coś innego. "A czy Tobie to wolno jeść?", "Ale tobie nie wolno jeździć na rowerze" (w 2-3 miesiącu), "Ta podróż jest złym pomysłem dla maleństwa" (kilkudniowe wakacje w 4. miesiącu), "Musisz się oszczędzać", takie tam. Tym, co najbardziej mnie irytowało, były słyszane wszędzie rady i zalecenia - co mi wolno, czego nie wolno, dlaczego coś jest lepsze od czegoś innego ("Bo dla mnie/siostry/mamy/kuzyki to było dobre, więc dla ciebie też będzie...").

    Myślę, że jest też ,mnóstwo takich rzeczy, które słyszą kobiety z małymi dziećmi, kobiety tuż po porodzie, ale to już temat na zupełnie inny wpis...

    OdpowiedzUsuń