poniedziałek, 1 maja 2017

To normalne!

Jakiś czas temu zupełnym przypadkiem trafiłam na książkę wydaną przez Znak, która przeszła z jakiegoś powodu zupełnie bez echa. Prawdę mówiąc za każdym razem, gdy rozmawiam z ludźmi ze "środowiska", czyli bliskościowców, NVCowców, czy po prostu zaangażowanymi rodzicami, to pierwszy raz słyszą o tej książce. Szkoda.
Gdy tylko zobaczyłam tytuł, wiedziałam, że jest to książka, którą chcę przeczytać i nie pomyliłam się. Znalazłam w niej właśnie to, czego szukałam, czyli bardzo zdrowe podejście do rozwoju dzieci poparte nie poglądami autora (chociaż one tam oczywiście też są), ale wynikami badań i sporym doświadczeniem klinicysty, który nie szuka dziury w całym.
 Czy ADHD istnieje?
Autor nie jest szarlatanem, który twierdzi, ze autyzm, czy ADHD nie istnieją, bo to są fakty, którym nie można (w czasach postprawdy wszystko pewnie można, ale zazwyczaj jest to niezgodne z logiką i nauką) zaprzeczyć. Stwierdza jedynie, że są one diagnozowane zdecydowanie zbyt często. Wszelkie dysharmonie rozwojowe, niewielkie opóźnienia, czy nawet zbyt szybki rozwój pewnych kompetencji wkładany jest do jednego worka z poważnymi zaburzeniami. Z tego powodu dzieciaki, które po prostu potrzebują czasu, wsparcia, lepszego jedzenia albo więcej snu "leczone" są środkami psychotropowymi, które na jakiś czas, albo nawet na zawsze zmieniają funkcjonowanie chemiczne ich mózgu. A zwykle dzieje się to po to, żeby rodzicom, kórzy nie mają siły i czasu było łatwiej, albo jeszcze częściej po to, aby zła, przeludniona i niedostosowana do dziecięcych potrzeb szkoła mogła wykonywać swoją powinność.I dzieje się to kosztem dzieci.

Stres to nie ADHD
Bardzo bliskie jest mi nawoływanie autora do po pierwsze - zdrowego rozsądku i traktowania dzieci tak, jakby były dziećmi, a nie maszynami, które trzeba naprawić, gdy funkcjonują niezgodnie z planem (z przeznaczeniem?). Po drugie do dobrej diagnozy - prawda jest taka, że dzieci z prawdziwym zespołem Aspergera, czy ADHD potrzebują ogromnego wsparcia, by mogły się rozwijać na miarę swoich możliwości i zasługują one na dobrą diagnozę i wszelkie środki, które ułatwią im codzienne funkcjonowanie. Równocześnie jednak dzieci, które po prostu są introwertykami, są nieśmiałe, mają pasję, która niezupełnie mieści się w wąskich ramach tego, co uważane jest za normalne, czy po prostu żyją w ogromnym stresie (o który w dzisiejszych czasach naprawdę nie trudno) także zasługują na poprawną diagnozę i adekwatną pomoc. Z tym, że diagnoza w ich przypadku nie powinna polegać na przylepieniu łatki, ale na poszukaniu źródeł problemów i pomocy rodzicom w rozwiązaniu ich. Często to rozwiązanie polega na tym, by pozwolić dziecku rozwijać się na własny sposób i stworzeniu dla niego przestrzeni, przy jednoczesnym nie szczędzeniu wsparcia. Nie polega na tym, by na siłę wkładać wszystkich do jednej foremki i jeżeli do niej nie pasują, amputowania tego, czy tamtego fragmentu umysłu przy pomocy tabletek.
Podsumowując - "To normalne!" jest książką dla wszystkich, którzy się martwią. Jeżeli mają czym znajdą tam jasny przekaz, by szukać pomocy. Jeżeli nie mają - znajdą uspokojenie. Bardzo cenię takie pozycje.

Ale to Ameryka, nas to przecież nie dotyczy!
Jeszcze kilka lat temu może bym się zgodziła, ale teraz już nie. Coraz częściej trafiają do nas dzieci, którym ten, czy ów (nauczyciel, psycholog, lekarz) zalecił udanie się do psychiatry po leki psychotropowe. K był też świadkiem, jak neurolog zapisywała dwulatkowi leki uspokajające. Znam też nastolatki, którym ból duszy leczono lekami, które zamieniały je w zombie, które głównie jedzą i śpią. Niestety książka ta jest potrzebna także tu i to potrzebna coraz bardziej. Także po to, byśmy nie zamienili się pod tym względem w Amerykę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz