poniedziałek, 18 lutego 2019

Dlaczego nie powiem rodzicowi, że krzywdzi dziecko?

W moim gabinecie zjawiają się różni rodzice – często są świadomi siebie, oczytani gotowi do pracy, ale nie zawsze, czasem po prostu chcieliby, żeby ich dziecko się zmieniło, żeby było łatwiej i tyle. Łączy ich jednak zazwyczaj więcej niż dzieli. Po pierwszy szukają pomocy. Nie zawsze są na nią gotowi – wtedy męczą się słuchając o tym, co może czuć ich dziecko i z ulgą wychodzą i znikają. Widać nie mogłam im dać tego, czego potrzebowali w tym momencie. Inni słuchają i przynosi im to ulgę i daje siłę do działania. Niezależnie od tego, z czym do mnie przychodzą – czy po prostu jest im ciężko, czy kary przestały działać i stanęli pod ścianą, czy zdarza im się karać dziecko fizycznie nigdy nie usłyszą ode mnie, że krzywdzą swoje dziecko.
Nigdy nie powiedziałam też nikomu, że jest złym rodzicem. Prawdę mówiąc nie spotkałam jeszcze nikogo, kto po godzinie rozmowy mógłby być tak nazwany. Rodzice czują się bezsilni, pogubieni, bezradni. Niezwykle często pełno w nich wyrzutów sumienia i rozważań na temat tego, co zrobili źle. Są oceniani na każdym kroku. Przez samych siebie, przez rodzinę, nauczycieli, ludzi na ulicy, a nierzadko niestety też psychologów. Czasem wydaje im się, że właśnie po to przychodzą. By wytknąć im błędy, wyjaśnić czemu stanęli pod ścianą, w którym zachowaniu, w którym słowie tkwi ich wina. Wydaje im się, że ta wiedza przyniesie ulgę. Ale to nieprawda.
Żaden rodzic nie potrzebuje znać listy swoich błędów. Wyrzuty sumienia jeszcze nigdy nikomu nie pomogły zbliżyć się i zrozumieć drugiego człowieka. Kierują uwagę do wewnątrz, zamiast pomóc skupić się na innym człowieku.
Dlatego nigdy nie powiedziałam rodzicowi, że krzywdzi dziecko. Zamiast tego czasem mówię, że dziecko cierpi. Rozmawiamy o tym, co wprawia je w smutek, co je złości. Co mu nie pomaga, a co pomóc może. Staramy się iść w przyszłość i zastanawiamy się, co możemy zrobić dziś i jutro, żeby było lepiej. Dzieci dają rodzicom tysiąc szans. Nie oceniają. Mają za to nadzieję – na zmianę, na lepsze jutro, na więcej bliskości i zrozumienia. I rodzice niezwykle często są gotowi właśnie to im dać. Chcą i mogą być bliżej.
Mogą to zrobić jednak jedynie wtedy, gdy zrzucą ciężar dnia wczorajszego. Przestaną myśleć o swoich winach, a zamiast tego zaczną budować więź. Czasami odbudowa zaufania wymaga ciężkiej pracy. Trzeba zacząć tu i teraz. 
Nie da się zmienić wczoraj, nie można wpłynąć na to, co zrobiło się rok, czy dwa temu. Nawet, jeżeli z dzisiejszej perspektywy wydaje się to okropne. To, na co mamy wpływ to jutro. I ono może być lepsze, szczęśliwsze, czy po prostu łatwiejsze, jeżeli tylko zacznie się dziś. Patrząc przed siebie, a nie wstecz.

1 komentarz:

  1. Bardzo dziekuje za ten wpis. Był mi bardzo potrzebny. Pozdrawiam serdecznie, Ola Kostrzewa

    OdpowiedzUsuń